Foto: arch. pryw. |
Mamo, tylko dwa kapsle i patyczek po lodach! – powiedziane wysokim, piskliwym tonem. Moja córka w piątek poprzedzający finał tegorocznej akcji wróciła do domu oburzona, wspólnie z klasą nie uzbierali nawet worka śmieci. To tekst… o różnych twarzach sprzątania.
Pewnie nie powinnam się tym chwalić, jako zagorzała zwolenniczka wszelkich ekologicznych inicjatyw i ekologicznego podejścia do życia. Ale w akcji „Sprzątanie świata”, która odbywała się w ostatni weekend, nie wzięłam udziału. W miniony weekend natomiast w mojej głowie zagościło hasło: ŚMIETNIK, a to dlatego, że… czasem w różnych miejscach zostawiam przeczytane już książki, których nie chcę dłużej trzymać. Pozbywam się ich tak, jak robimy czasem ze starymi, znoszonymi ubraniami, albo takimi, które nam się opatrzyły. Wiem i doświadczyłam tego, że chętnych na nie, nie brakuje. I raczej brakować nie będzie. Taka książka zaś może posłużyć komuś jeszcze. Oby. Lubię myśleć, że daję jej drugie życie.
Sformułowania „wyrzucić coś na śmietnik” używam więc w nieco przewrotny sposób. Nie inny los spotkał pozycję „Diana. Moja historia”*, bo to o nią właśnie chodzi… Kupiłam ją i przeczytałam wiele lat temu, i – jak widać – w końcu musiałam uznać, że nadszedł jej czas. Żałuję. Cena książki na internetowych aukcjach osiąga obecnie zawrotną sumę 200 zł, chodzi przy tym o tę jej używaną wersję. Ale nie w tym rzecz. Wśród bliskich zaczęłam już bowiem rozpowiadać, że mam taki tytuł (albo miałam?) i chętnie pożyczę.
Niestety, nie pożyczę. Mogę co najwyżej poopowiadać. I zachęcić do jej zdobycia poszukiwaczy książkowych perełek. Ta z pewnością do nich należy, mało to, zdaniem niektórych to wręcz bestseller. Jeśli ktoś jest ciekaw kulis życia brytyjskiego dworu widzianego oczami nieżyjącej księżnej Diany Spencer, nie boi się demistyfikacji obrazu monarszej idylli, co więcej nieobcy jest mu temat trudu wychodzenia poza narzucone role społeczne – bardzo polecam.
No cóż, raczej nie byłam w stanie przewidzieć, że ta książka stanie się takim hitem. Łapię się na tym, że nie pamiętam też, na który z „moich śmietników” ją wyniosłam. Ale mieć takie śmietniki – bardzo polecam. I w ogóle: wykształcić w sobie nawyk pozbywania się rzeczy w sposób przemyślany. Głęboko wierzę, że to ma sens: dla nas, dla innych, dla środowiska. Owszem, zdarzało mi się zostawić książkę na klatce schodowej – i bardzo szybko znikała. Bywało również tak, że w pobliskiej kawiarni, zresztą znanej marki, książkę wymieniałam na inną pozycję, a kiedyś nawet na kawę.
Ponadto, na moim osiedlu mieści się tzw. biblioteka plenerowa. Po dziś dzień odkładam tutaj książki z wyjątkowym pietyzmem, ba, nie raz stąd właśnie przynosiłam inne, nie mniej ciekawe. Co z tego, że używane… Zamiast worka wypchanego śmieciami, na moim blogu przedstawiam więc przykład takiej oto, kulturalno-ekologicznej inicjatywy. Prawda, że fajna?
Myślę, że każdy kamień na fundamenty jest dobry. Pod hasłem: sprzątanie świata, można przecież robić różne rzeczy, podejmować różne inicjatywy. Nie sądzicie?!
A może i wy czymś takim chcielibyście się pochwalić?
I na koniec uwaga: pan, którego widzicie na zdjęciu, brał bądź odkładał książki na półki plenerowej biblioteki w kwietniu 2021 roku. Zrobiłam to zdjęcie w trakcie jednego z lockdownów, i skrzętnie je przechowuję. Z tego wniosek, że biblioteka oparła się nawet covidowi. A ponieważ lato w tym roku pożegnało nas bardzo szybko, tym chętniej – wraz ze zdjęciem – wpuszczam na blog ciepłe, bo wiosenne powietrze, choć jego odrobinę.
-----
O sprzątaniu świata, segregacji odpadów i innych ekologicznych inicjatywach pisałam wcześniej na blogu w tych tekstach, zajrzyjcie: klik, klik, klik, klik.
Ciekawe obserwacje i rozkminy znajdziecie również na moim fanpage’u: tutaj i tutaj.
Zapraszam!
*Książka „Diana. Moja historia” ukazała się w 2013 r. nakładem wydawnictwa Dream Books.
0 comments
Prześlij komentarz