Nie tak łatwo jest oduczyć się kupowania, zwłaszcza tych rzeczy, które wydają się niepotrzebne.
Różne smaczki wyciągam czasem z gazet, czasem po prostu gdzieś usłyszę. O konsumpcji sporo myślę w ostatnich miesiącach, właściwie zaczęłam myśleć, gdy wyprowadziłam się z Warszawy. Bo mieszkam w miasteczku kompletnie niezainteresowanym tym, żeby nadążyć za coraz szybszym tempem życia gdzie indziej. Ale to cenne doświadczenie. Teraz wiem, że żyjąc w mieście, w atmosferze ustawicznego pędu, sam nie wiesz kiedy przesiąkasz myśleniem o konieczności, a może raczej nieuchronności kupowania. W istocie zaś bez wielu rzeczy można się naprawdę obyć. Co więcej, kupowanie nie jest panaceum na wszelkie niedogodności.
Pewnie dlatego poruszył mnie wywiad z Eve Ensler, amerykańską dramatopisarką i feministką (WO nr 14/4.04.2015). Od lat walczy ona z przemocą wobec kobiet i znana jest głównie z akcji „One Billion Rising”; Polska przyłączyła się do przedsięwzięcia w 2013 roku, polska wersja nazwy to „Nazywam się milion”. Ale pisarka zwraca uwagę na coś innego: to, jak świetnie można zarobić na czyjejś niskiej samoocenie. Cóż, niestety, rzecz tyczy się kobiet. Fragmenty poniżej.
„Media przyuczyły nas, jak nie ufać własnemu ciału. Sprzedały nam kompletnie nierealny obraz tego, jak powinnyśmy wyglądać, i teraz wszystkie próbujemy osiągnąć ten niedościgniony ideał. Wydajemy miliony na kosmetyki, zamiast wydać te pieniądze na coś naprawdę ważnego, na naprawę świata. Myślimy o zmarszczkach, zamiast zauważyć, że mamy ogromne rozwarstwienie społeczne, że system pozwala na tak wielką dysproporcję między tym, ile zarabia wąska grupka bogatych a masy biednych. Zamiast myśleć, że do 1 proc. bogaczy należy połowa świata – martwimy się o cellulit na udach. Godzimy się na nierówności płci, brak sprawiedliwości rasowej, przemoc, bo wolimy walczyć o płaski brzuch. To genialne odwrócenie uwagi od prawdziwych problemów, czyż nie? Kiedy zaczynasz to widzieć jako taktykę odwracania uwagi, nagle zdajesz sobie sprawę, że najbardziej radykalna rzecz, jaką możesz zrobić, to pokochać swoje ciało.”.
„Neoliberalna maszyna wie, jak sprzedawać rzeczy. Umie tworzyć miraże. Wie, jak sprawić, by coś wyglądało, jakby było czymś innym. Coś tuczącego sprzedać jako coś dietetycznego. Coś taniego jako coś luksusowego.”.
„Kapitalizm oduczył nas myśleć. Zmienił ludzi w pracujące maszyny. W każdym mieście zachodnim, które odwiedzam, nikt nie ma już czasu. Wszyscy są zapracowani, gdzieś pędzą, coś muszą natychmiast załatwić. Nikt nie ma czasu na refleksję nad tym, jakim kosztem odbywa się nasz pęd. Tymczasem wszystko na świecie się ze sobą łączy. Więc należy sobie tylko postawić pytanie: gdzie jest ten łącznik? I stawiać je sobie codziennie. Jak to, co robię, jak żyję, wpływa na świat?”.
Otóż okazuje się, że jest związek między rozwojem cywilizacyjnym a chociażby wojną w Kongu. W tym kraju ludzie umierają z powodu naszych ambicji. Przesada? Nic podobnego. W Kongu wydobywa się minerały, typu cyna, miedź czy złoto; a ich właśnie pełno jest w nowoczesnym sprzęcie, którego używamy – smartfonach, konsolach do gry itp. Firmy produkujące takie akcesoria można by zatem zapytać, w jakich warunkach i na jakich zasadach wydobywane są te minerały. Z drugiej strony, niewykluczone, że ktoś już na to wpadł: pyta, bada, monitoruje. Przecież odpowiedzialny biznes – jako odpowiedź na trudne, palące i globalne problemy – dopiero nabiera rozpędu.
Jasne, nikt z nas nie zbawi świata. Ale można rozbudzić świadomość i wyostrzyć widzenie... Są na to proste sposoby. Zastanawiając się nad zakupem czegoś, wystarczy powiedzieć sobie: Nie musisz tego mieć. Można też zacząć kupować mniej. A to już bardzo dużo.
0 comments
Prześlij komentarz