piątek, 19 kwietnia 2013
O bakcylu podróżowania, życiu w drodze i innych pasjach
Był w połowie drogi do Choquequirau – ruin starożytnego miasta Inków, gdy organizm odmówił mu posłuszeństwa. Dotarcie do tej półdzikiej osady miało być ukoronowaniem trwającego dwa dni, samotnego marszu, a także sprawdzianem umiejętności traperskich. Dziś, gdy po blisko pięciu latach Dominik Cwajda pochyla się nad mapami osiedla Ventana w Walendowie, jest pewien, że koncentracja na pracy to tylko dłuższa przerwa w cyklu podróży. Tamtą wyprawę zapamiętał jeszcze z jednego względu: – W chatce, do której dotarłem po jedenastu godzinach, a w której postanowiłem odpocząć, przeżywałem halucynacje. Leżąc na karimacie, wydawało mi się, że słyszę jakieś głosy, że do chatki docierają inni ludzie, którzy chcą tu przenocować. Trzy razy wychodziłem na zewnątrz, żeby to sprawdzić, kręciło mi się w głowie, byłem osłabiony z powodu zmęczenia i wysokości.